Nadgorliwość banków podstawą do unieważnień umów kredytowych

Sukcesy frankowiczów, które z jednej strony są dla nas powodem do zadowolenia, z drugiej strony wywołują kolejne pytania, ponieważ są nieprawomocne. Mamy tutaj na myśli to, że funkcjonuje tylko jeden sprawdzony w praktyce sposób na podważenie kredytu frankowego, czyli wykazanie błędów informacyjnych w umowie. Przeważnie te umowy takich błędów nie mają, ale niektóre banki podały w umowach kredytowych całkowity koszt bądź roczną stopę jego oprocentowania. Nie jest wymagany ten krok, ponieważ kredyty hipoteczne nie podlegają ustawie konsumenckiej, która zobowiązywałaby do informowania klientów o tych parametrach. Warto zauważyć, że w dość licznej grupie przypadków owe wartości zostały podane błędnie, gdyż banki nie uwzględniały kosztów mających swoje źródło w spreadzie walutowym. Znamy wiele przypadków, gdzie na takiej podstawie klientom udało się unieważnić ich umowy. W walce o odszkodowania, zadośćuczynienia, albo o unieważnienie umowy wielu prawników właśnie wytykając bankom ten "niewymuszony błąd" opiera swoje strategie procesowe. Na swoją obronę bankowcy ratują się przekonywaniem sądu, że błąd w oszacowaniu ceny kredytu nie był istotny lub nie miał znaczenia. Każdy może się domyślić, że takie próby ratowania się banków wyglądają z jednej strony na akty desperacji, a z drugiej są zwyczajnie nie na miejscu. W minionym miesiącu można było zaobserwować właśnie taki przypadek opisany na jednym z blogów "frankowych". Pewna klientka prowadząc korespondencję z Getin Bankiem, wytyka mu błąd, w którym bank wpisał do jej umowy całkowity koszt kredytu wysokości 363 500. zł, a po uwzględnieniu spreadu (który w tym banku do niskich nie należy) powinien wypisać 483 500 zł. Różnica w koszcie kredytu wynikająca ze spreadu jest poważna. Nie ma wątpliwości, że gdy bank podaje kwotę zaniżoną o 120 000 zł, to jest problem. Teraz, gdy frank już nie kosztuje 2 zł, klientka uważa, że zaistniała sytuacja jest podstawą do unieważnienia umowy kredytowej lub do należnej rekompensaty. Bank w swojej obronie potwierdził, że całkowita kwota kredytu została policzona nieprawidłowo, "w oparciu o nieaktualną kwotę kredytu", ale zapewnia, że to działanie nie było celowe i przeprasza za zaistniałą sytuację. Przyznaje również, że nie był zobowiązany do padania całkowitego kosztu kredytu, a uczynił to jedynie w celach informacyjnych. Wspomniana już kilkukrotnie "nieaktualna kwota kredytu" wynika z tego, że był on wypłacany transzami. W związku z tym w momencie spisywania umowy nie można było przewidzieć, ile franków szwajcarskich klientka ostatecznie "pożyczy", ponieważ przy kredytach indeksowanych kwota kredytu jest podawana w złotych, ale w momencie wypłaty przeliczana jest na walutę obcą w celu indeksacji. "Udostępnienie kapitału kredytu powoduje przeliczenie kapitału na walutę indeksacyjną z zastosowaniem konkretnych kursów kupna waluty zastosowanych do przeliczenia. Dopiero na tej podstawie jest możliwym obliczenie całkowitego kosztu kredytu oraz wskaźnika RRSO w sposób nie będący szacunkiem i z uwzględnieniem różnic kursowych" Z powyższej można wywnioskować, że bank dokonał czegoś niemożliwego i zgodnie z jego opinią obliczył coś, czego nie powinien być w stanie obliczyć. Skoro zrobił to w celach informacyjnych, to tylko się pogrążył, ponieważ na podstawie tych "informacji" klient podejmował ważną decyzję finansową. Bank jednak napisał w odpowiedzi, że umowa reguluje według jakiego kursu są przeliczane raty, a tabela kursów jest na stronie internetowej, a w związku z tym "nie podziela opinii w kwestii wprowadzenia w błąd". Podsumowując, bank obliczył coś, czego w sumie nie powinien być w stanie obliczyć. Ale zrobił to tylko w celu poinformowania klienta, chociaż te podane informacje nie musiały być brane za pewnik, bo klient mógł sam to obliczyć i sprawdzić. Nic dodać, nic ująć.


Zobacz nasze pozostałe posty z tamatu Kredyty Walutowe - Frankowicze: